Zjedz to...

Zjedz to...

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Prawdziwy Świet - Rozdział 4 - Wpadka?

Obudziłam się wcześnie, przed tatą. Mama była na siłowni, więc postanowiłam podbiec do niedaleko mieszczącego się molochu by kupić rzeczy dla Fionny.
Wróciłam trzy godziny później, czyli o 10.00. Zastałam Fionnę czytającą wcześniej przeze mnie zostawiony liścik. 
-Już wróciłaś? - spytała.
-A Ty dopiero wstałaś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie. Nudziło mi się, więc czytałam Twój list. - zanim zdążyłam zapytać, ona uprzedziła mnie słowami... - Już piętnasty raz z rzędu.
-Ach... a... - wymamrotałam zdziwiona - W każdym razie kupiłam Ci parę rzeczy.
-Co na przykład? - zapytała głosem sabotażysty.
-Ubrania, żebyś mogła się bardziej wtapiać w tło, szczoteczkę do zębów, parę rzeczy mogących kojarzyć się z Twoim światem.
-Jakie?
-Do tego przejdziemy później. Wpierw ubrania. 
Pokazałam jej wszystkie, które dla niej wybrałam. Nie narzekała. Jedne jej się nie podobały, ale inne chwaliła. Ostatecznie miałam do zwrotu dwie bluzki i buty.
-Wybacz... nie spytałam... chcesz coś zjeść?
-No... nie wiem. Jesz takie rzeczy, jak Pan Jednorożek?
-Nie... nie... raczej nie.
-Oooch. To w takim razie cokolwiek! Jestem głodna, jak wilk!
-Wilk...
-Chmm...? Powiedziałam coś nie tak?
-Nie. Wszystko w porządku. Po prostu bardzo kocham wilki.
-Wilki zjadają króliki.
-Heh. Chyba masz rację... - rzekłam rozbawiona. - Umyj zęby, a ja coś już wymyślę.
Po paru minutach śniadanie, jak i Fionna były gotowe do rozpoczęcia wspólnej podróży. Pomyślałam, że dobre stare amerykańskie śniadanie będzie jak ulał. Bekon, jajka, naleśniki, masełko, tost, dżem, syrop klonowy, miód i oczywiście szczypta miłości. Fionna po skończeniu posiłku zdrowym beknięciem oznajmiła, że czas się zmywać. Więc zanim same się zmyłyśmy, musiałyśmy umyć naczynia. Zaraz po tym wyszłyśmy na miasto. Fionna była czysta i pachnąca. Jedynie ta czapka... choć ją kocham i uważam za wspaniałą, to nadal zbyt wiele mówi o samej postaci. Dziewczyna nie dała namówić się na jej zdjęcie.
Poszłyśmy przez miasto. Tak, jak myślałam ludzie zwracali na Fionnę uwagę. Jednak o wiele mniej, niż myślałam. W sumie mogli pomyśleć, że to cosplayerka... tyle, że w naszym mieście cosplaye robię tylko ja ze znajomymi, więc jest to dosyć rzadki widok...
-Kiedy będę mogła zobaczyć rzeczy kojarzące się z moim światem? - spytała z poirytowaniem Fionna.
-Nie teraz, Fionna. - powiedziałam rozglądając się - Proszę! Jesteśmy! - pokazałam ręką na otoczenie.
Stałyśmy w parku. W miejscu, w którym ją znalazłam. Na betonie można było zauważyć trochę zaschniętej krwi.
-Po co tu przyszłyśmy? - zapytała ze znudzeniem.
-To tutaj Cię znalazłam. Wypadłaś z jakiegoś portalu.
-Serio??? - zapytała nareszcie z zaciekawieniem.
-Tak.
-I stąd mnie zabrałaś do taksówki? - spytała zamyślona. (Wcześniej opowiedziałam jej dużo o naszym świecie i o tym, jak dokładnie pojawiła się w moim domu.)
-Tak.
Fionna patrzyła się przez chwilę w niebo z wyrazem twarzy przypominającym kaczkę (myślę, że miał być to kotek, który w świecie rysunkowym wygląda ładniej, niż w tym naszym...).
-Smok - powiedziała.
-Chm...? - zdziwiłam się - Jaki smok?
-Tam na niebie. Widzisz? - wskazała palcem chmurę wyglądającą dla mnie jak hamburger z parówką w środku. Przyjrzałam się bliżej. Przypomniałam sobie, że smoki z jej świata wyglądają troszkę inaczej, niż istoty, które ja uważam za smoki.
-Tak, widzę. - Odpowiedziałam po dłuższej chwili.
-Czy naprawdę wrócę do domu? Wierzysz w to? - spytała żałośnie.
-Ja... szczerze to... - spojrzała na mnie już bez nadziei - Tak. Wierzę. - Skłamałam, by ją uszczęśliwić. Choć kłamanie raczej łatwo mi wychodzi, tym razem bardzo powoli wypełzło na rzęsach z mojego gardła.
-Naprawdę tak uważasz? - rzekła z powrotem nadziei.
-Jasne, że tak. - Tym razem już poszło sprawniej. - Może się nie udać tak szybko, ale... ale jednak kiedyś się uda! - Zapewniłam.
Było południe, a Słońce smażyło nieznośnie. Fionna i ja postanowiłyśmy pójść na lody, by schłodzić swoje organizmy.
Po zjedzeniu lodowego skrawka nieba zaczęłyśmy wracać do domu. Nagle usłyszałam muzyczkę z mojego telefonu: "Pick up the phone!~".
Odebrałam. To była moja najlepsza przyjaciółka, Ania (obdarzę ją tym imieniem, tak samo, jak każdą następną osobę obdarzę innym). Mówiła, że zaraz będzie pod moim domem.
-Cholera! - bluznęłam - Ania przyjeżdża! Zapomniałam, że się umawiałyśmy na dzisiaj. Musimy jechać autobusem!
Nie mogłam tak nagle odwołać spotkania. Z Anią czasami jest się zbyt trudno dogadać, jeśli chodzi o przyjazdy, wyjazdy, obozy, noclegi, wspólne wakacje itepe itede.
Tak też zrobiłyśmy. Jadąc numerem 17 opowiadałam Fionn'ie, kim dla mnie jest Anka, kim ona sama będzie dla mnie oraz jak ma się zachowywać.
-A nie mogę być po prostu sobą? - spytała z poirytowaniem Fionna, gdy wysiadałyśmy.
-Nooo... - przeciągnęłam - możesz... ale... nie mów nic o swoim świecie.
Nic nie odpowiedziała.
Weszłyśmy na górę, a po paru minutach zadzwonił domofon. Ania przeskakiwała trzy schodki, aż po chwili znalazła się u moich drzwi.
-Hej, Jackie! Hej... Kim Ty do cholery jesteś!? - zdziwiła się patrząc na Fionnę.
-Anka, to jest Vanessa. Vanessa przywitaj się. - spojrzałam na "Vanessę".
Fionna spojrzała się na mnie, potem na Anię i znowu na mnie. Spokojnie podeszła do mojej przyjaciółki, walnęła w ramię i pokazała Piłdipajowego Brofist'a.
-Jestem Fionna, pochodzę z serialu zwanego Adventure Time albo w Waszym języku Pora na Przygodę. Przybyłam przez portal. Mieszkam tutaj tylko przez chwilę, dopóki nie wrócę magicznym (najprawdopodobniej) portalem do domu. Mam swoje alter-ego Finn'a, siostrę - magicznego kota, Cake, mam dużo mieczy, znam Króla Wampirów, syna Demonicy, mnóstwo książąt i większość z nich się we mnie zakochało, a ja tyko w... - złapała się za buzię.
Ania patrzyła na Fionnę wzrokiem typu: "Co Ty do cholery, k***a, ćpałaś!? Ja też to chcę!". Myślałam, że spaliła wszystko...
-Vaness... a zresztą... Fionna! Miałaś nie mówić nic o swoim świecie, pamiętasz!? - krzyknęłam w połowie nieprzytomna.
-Ty spytałaś czy się zgadzam na nie mówienie, ale ja nie odpowiedziałam. - odpowiedziała najzwyczajniej w świecie.
Zamurowało mnie.
-Tak... Masz rację. To bardzo nieuprzejme z Twojej strony...
Wzruszyła ramionami.
-Może masz rację. Ale w sumie dlaczego mam się ukrywać? Przecież jak się pokarzę światu, to może do domu pomoże mi wrócić więcej tęgich mózgów, niż jedna dziewczynka.
-Fionna... Czy Ty nigdy nie czytałaś o kosmitach, którym robiono sekcje!? - Palnęłam od rzeczy. Chyba oczywiste, że nie... W jej świecie nie ma takich rzeczy... Chyba.
-Sekcje?
-Tak. Pewnie będą chcieli Cię porozcinać i sprawdzić, co masz w środku!
-Bleah!
-Zupełnie zapomniałam... - spojrzałam na Anię. Myślałam, że dziewczyna dostała szoku termicznego, wylewu, zawału, krwotoku, wstrząsu mózgu, zapalenia płuc, zapalenia dróg moczowych i Eboli w tym samym czasie... ale wtedy...
-Ha, ha! Prawie mnie nabrałyście! - zaśmiała się - Już naprawdę Wam zaczęłam wierzyć!  Ha, ha! A ta Fionna! Vanesso, doprawdy wyglądasz, jak unikalna Fionna. Zupełnie, jakbyś "przybyła przez portal ze świata Pory na Przygodę"! Ha, ha!
-Ale to nie były żarty... - Fionna wymamrotała pod nosem.
Szturchnęłam ją łokciem w bark.
-Ach... A myślałam, że już nam się nie wywiniesz! - zachichotałam.
Ania nie ogląda PnP, ale jednak kojarzy postać Fionny i tego typu rzeczy.
-Jesteś koleżanką Jackie? - spytała ocierając łzy.
-Tak. PRZYJACIÓŁKĄ.
Trochę się zdziwiłam, ponieważ nie myślałam, że Fionna może uważać mnie za swoją przyjaciółkę. W sumie coś tam dla niej zrobiłam, ale nadal... Chyba musiałam czymś sobie zasłużyć, prawda?
Dzień minął szybko. Zresztą, jak zawsze w towarzystwie Andzi. W dodatku teraz miałam jeszcze Fionnę! Idolka i BFF... Ciekawie.
Wieczorem pokazałam Fionnie, to, na co czekała: przedmioty kojarzące się z jej światem. Parę figurek, obrazów, komiksów, ubrań, pluszaków. Szukałam długo, ale znalazłam. Fionna była wzruszona.
-Dzięki. - wyszeptała.
-Nie ma za co. - odpowiedziałam równie cicho.
Rozmawiałyśmy jeszcze do... do naprawdę późnej godziny. Albo wczesnej. To zależy... 3.41 to raczej późna czy wczesna godzina?
Ponieważ nic nie przyszło nam do głowy, postanowiłyśmy pójść do biblioteki z samego rana, a póki co... zaczęłyśmy szukać informacji w książkach znajdujących się w domu. Wyczytałyśmy coś o przypadkach podróży w czasie, portalach i takich tam, ale nadal nie wiedziałyśmy wystarczająco. Gdy skończyły się książki, zaczął się internet. Tam również nie kryło się zbyt wiele. Większość była o portalach w grach lub portalach randkowych i społecznościowych. Mimo to, czytałam, co trzeba zrobić, by w jakiejś grze otworzyć portal. Nie było zbyt wiele dobrych pomysłów, a jak były, to w realu nie działały.
Zasnęłyśmy wymęczone. Wiedziałam, co możemy zrobić, by przywołać portal. Nie... nie wiedziałam. Po prostu miałam nadzieję, że wiem, co możemy zrobić... Ale czy wiedziałam...? To już inna sprawa.