Zjedz to...

Zjedz to...

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Prawdziwy Świet - Rozdział 4 - Wpadka?

Obudziłam się wcześnie, przed tatą. Mama była na siłowni, więc postanowiłam podbiec do niedaleko mieszczącego się molochu by kupić rzeczy dla Fionny.
Wróciłam trzy godziny później, czyli o 10.00. Zastałam Fionnę czytającą wcześniej przeze mnie zostawiony liścik. 
-Już wróciłaś? - spytała.
-A Ty dopiero wstałaś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie. Nudziło mi się, więc czytałam Twój list. - zanim zdążyłam zapytać, ona uprzedziła mnie słowami... - Już piętnasty raz z rzędu.
-Ach... a... - wymamrotałam zdziwiona - W każdym razie kupiłam Ci parę rzeczy.
-Co na przykład? - zapytała głosem sabotażysty.
-Ubrania, żebyś mogła się bardziej wtapiać w tło, szczoteczkę do zębów, parę rzeczy mogących kojarzyć się z Twoim światem.
-Jakie?
-Do tego przejdziemy później. Wpierw ubrania. 
Pokazałam jej wszystkie, które dla niej wybrałam. Nie narzekała. Jedne jej się nie podobały, ale inne chwaliła. Ostatecznie miałam do zwrotu dwie bluzki i buty.
-Wybacz... nie spytałam... chcesz coś zjeść?
-No... nie wiem. Jesz takie rzeczy, jak Pan Jednorożek?
-Nie... nie... raczej nie.
-Oooch. To w takim razie cokolwiek! Jestem głodna, jak wilk!
-Wilk...
-Chmm...? Powiedziałam coś nie tak?
-Nie. Wszystko w porządku. Po prostu bardzo kocham wilki.
-Wilki zjadają króliki.
-Heh. Chyba masz rację... - rzekłam rozbawiona. - Umyj zęby, a ja coś już wymyślę.
Po paru minutach śniadanie, jak i Fionna były gotowe do rozpoczęcia wspólnej podróży. Pomyślałam, że dobre stare amerykańskie śniadanie będzie jak ulał. Bekon, jajka, naleśniki, masełko, tost, dżem, syrop klonowy, miód i oczywiście szczypta miłości. Fionna po skończeniu posiłku zdrowym beknięciem oznajmiła, że czas się zmywać. Więc zanim same się zmyłyśmy, musiałyśmy umyć naczynia. Zaraz po tym wyszłyśmy na miasto. Fionna była czysta i pachnąca. Jedynie ta czapka... choć ją kocham i uważam za wspaniałą, to nadal zbyt wiele mówi o samej postaci. Dziewczyna nie dała namówić się na jej zdjęcie.
Poszłyśmy przez miasto. Tak, jak myślałam ludzie zwracali na Fionnę uwagę. Jednak o wiele mniej, niż myślałam. W sumie mogli pomyśleć, że to cosplayerka... tyle, że w naszym mieście cosplaye robię tylko ja ze znajomymi, więc jest to dosyć rzadki widok...
-Kiedy będę mogła zobaczyć rzeczy kojarzące się z moim światem? - spytała z poirytowaniem Fionna.
-Nie teraz, Fionna. - powiedziałam rozglądając się - Proszę! Jesteśmy! - pokazałam ręką na otoczenie.
Stałyśmy w parku. W miejscu, w którym ją znalazłam. Na betonie można było zauważyć trochę zaschniętej krwi.
-Po co tu przyszłyśmy? - zapytała ze znudzeniem.
-To tutaj Cię znalazłam. Wypadłaś z jakiegoś portalu.
-Serio??? - zapytała nareszcie z zaciekawieniem.
-Tak.
-I stąd mnie zabrałaś do taksówki? - spytała zamyślona. (Wcześniej opowiedziałam jej dużo o naszym świecie i o tym, jak dokładnie pojawiła się w moim domu.)
-Tak.
Fionna patrzyła się przez chwilę w niebo z wyrazem twarzy przypominającym kaczkę (myślę, że miał być to kotek, który w świecie rysunkowym wygląda ładniej, niż w tym naszym...).
-Smok - powiedziała.
-Chm...? - zdziwiłam się - Jaki smok?
-Tam na niebie. Widzisz? - wskazała palcem chmurę wyglądającą dla mnie jak hamburger z parówką w środku. Przyjrzałam się bliżej. Przypomniałam sobie, że smoki z jej świata wyglądają troszkę inaczej, niż istoty, które ja uważam za smoki.
-Tak, widzę. - Odpowiedziałam po dłuższej chwili.
-Czy naprawdę wrócę do domu? Wierzysz w to? - spytała żałośnie.
-Ja... szczerze to... - spojrzała na mnie już bez nadziei - Tak. Wierzę. - Skłamałam, by ją uszczęśliwić. Choć kłamanie raczej łatwo mi wychodzi, tym razem bardzo powoli wypełzło na rzęsach z mojego gardła.
-Naprawdę tak uważasz? - rzekła z powrotem nadziei.
-Jasne, że tak. - Tym razem już poszło sprawniej. - Może się nie udać tak szybko, ale... ale jednak kiedyś się uda! - Zapewniłam.
Było południe, a Słońce smażyło nieznośnie. Fionna i ja postanowiłyśmy pójść na lody, by schłodzić swoje organizmy.
Po zjedzeniu lodowego skrawka nieba zaczęłyśmy wracać do domu. Nagle usłyszałam muzyczkę z mojego telefonu: "Pick up the phone!~".
Odebrałam. To była moja najlepsza przyjaciółka, Ania (obdarzę ją tym imieniem, tak samo, jak każdą następną osobę obdarzę innym). Mówiła, że zaraz będzie pod moim domem.
-Cholera! - bluznęłam - Ania przyjeżdża! Zapomniałam, że się umawiałyśmy na dzisiaj. Musimy jechać autobusem!
Nie mogłam tak nagle odwołać spotkania. Z Anią czasami jest się zbyt trudno dogadać, jeśli chodzi o przyjazdy, wyjazdy, obozy, noclegi, wspólne wakacje itepe itede.
Tak też zrobiłyśmy. Jadąc numerem 17 opowiadałam Fionn'ie, kim dla mnie jest Anka, kim ona sama będzie dla mnie oraz jak ma się zachowywać.
-A nie mogę być po prostu sobą? - spytała z poirytowaniem Fionna, gdy wysiadałyśmy.
-Nooo... - przeciągnęłam - możesz... ale... nie mów nic o swoim świecie.
Nic nie odpowiedziała.
Weszłyśmy na górę, a po paru minutach zadzwonił domofon. Ania przeskakiwała trzy schodki, aż po chwili znalazła się u moich drzwi.
-Hej, Jackie! Hej... Kim Ty do cholery jesteś!? - zdziwiła się patrząc na Fionnę.
-Anka, to jest Vanessa. Vanessa przywitaj się. - spojrzałam na "Vanessę".
Fionna spojrzała się na mnie, potem na Anię i znowu na mnie. Spokojnie podeszła do mojej przyjaciółki, walnęła w ramię i pokazała Piłdipajowego Brofist'a.
-Jestem Fionna, pochodzę z serialu zwanego Adventure Time albo w Waszym języku Pora na Przygodę. Przybyłam przez portal. Mieszkam tutaj tylko przez chwilę, dopóki nie wrócę magicznym (najprawdopodobniej) portalem do domu. Mam swoje alter-ego Finn'a, siostrę - magicznego kota, Cake, mam dużo mieczy, znam Króla Wampirów, syna Demonicy, mnóstwo książąt i większość z nich się we mnie zakochało, a ja tyko w... - złapała się za buzię.
Ania patrzyła na Fionnę wzrokiem typu: "Co Ty do cholery, k***a, ćpałaś!? Ja też to chcę!". Myślałam, że spaliła wszystko...
-Vaness... a zresztą... Fionna! Miałaś nie mówić nic o swoim świecie, pamiętasz!? - krzyknęłam w połowie nieprzytomna.
-Ty spytałaś czy się zgadzam na nie mówienie, ale ja nie odpowiedziałam. - odpowiedziała najzwyczajniej w świecie.
Zamurowało mnie.
-Tak... Masz rację. To bardzo nieuprzejme z Twojej strony...
Wzruszyła ramionami.
-Może masz rację. Ale w sumie dlaczego mam się ukrywać? Przecież jak się pokarzę światu, to może do domu pomoże mi wrócić więcej tęgich mózgów, niż jedna dziewczynka.
-Fionna... Czy Ty nigdy nie czytałaś o kosmitach, którym robiono sekcje!? - Palnęłam od rzeczy. Chyba oczywiste, że nie... W jej świecie nie ma takich rzeczy... Chyba.
-Sekcje?
-Tak. Pewnie będą chcieli Cię porozcinać i sprawdzić, co masz w środku!
-Bleah!
-Zupełnie zapomniałam... - spojrzałam na Anię. Myślałam, że dziewczyna dostała szoku termicznego, wylewu, zawału, krwotoku, wstrząsu mózgu, zapalenia płuc, zapalenia dróg moczowych i Eboli w tym samym czasie... ale wtedy...
-Ha, ha! Prawie mnie nabrałyście! - zaśmiała się - Już naprawdę Wam zaczęłam wierzyć!  Ha, ha! A ta Fionna! Vanesso, doprawdy wyglądasz, jak unikalna Fionna. Zupełnie, jakbyś "przybyła przez portal ze świata Pory na Przygodę"! Ha, ha!
-Ale to nie były żarty... - Fionna wymamrotała pod nosem.
Szturchnęłam ją łokciem w bark.
-Ach... A myślałam, że już nam się nie wywiniesz! - zachichotałam.
Ania nie ogląda PnP, ale jednak kojarzy postać Fionny i tego typu rzeczy.
-Jesteś koleżanką Jackie? - spytała ocierając łzy.
-Tak. PRZYJACIÓŁKĄ.
Trochę się zdziwiłam, ponieważ nie myślałam, że Fionna może uważać mnie za swoją przyjaciółkę. W sumie coś tam dla niej zrobiłam, ale nadal... Chyba musiałam czymś sobie zasłużyć, prawda?
Dzień minął szybko. Zresztą, jak zawsze w towarzystwie Andzi. W dodatku teraz miałam jeszcze Fionnę! Idolka i BFF... Ciekawie.
Wieczorem pokazałam Fionnie, to, na co czekała: przedmioty kojarzące się z jej światem. Parę figurek, obrazów, komiksów, ubrań, pluszaków. Szukałam długo, ale znalazłam. Fionna była wzruszona.
-Dzięki. - wyszeptała.
-Nie ma za co. - odpowiedziałam równie cicho.
Rozmawiałyśmy jeszcze do... do naprawdę późnej godziny. Albo wczesnej. To zależy... 3.41 to raczej późna czy wczesna godzina?
Ponieważ nic nie przyszło nam do głowy, postanowiłyśmy pójść do biblioteki z samego rana, a póki co... zaczęłyśmy szukać informacji w książkach znajdujących się w domu. Wyczytałyśmy coś o przypadkach podróży w czasie, portalach i takich tam, ale nadal nie wiedziałyśmy wystarczająco. Gdy skończyły się książki, zaczął się internet. Tam również nie kryło się zbyt wiele. Większość była o portalach w grach lub portalach randkowych i społecznościowych. Mimo to, czytałam, co trzeba zrobić, by w jakiejś grze otworzyć portal. Nie było zbyt wiele dobrych pomysłów, a jak były, to w realu nie działały.
Zasnęłyśmy wymęczone. Wiedziałam, co możemy zrobić, by przywołać portal. Nie... nie wiedziałam. Po prostu miałam nadzieję, że wiem, co możemy zrobić... Ale czy wiedziałam...? To już inna sprawa.

wtorek, 20 maja 2014

Fionna i Cake (Komiks) - Infromacje

Więc tak... ekipa się rozpadła, ale ja nadal zamierzam tłumaczyć, jednakże to może trochę zająć...
Postaram się to zrobić jak najszybciej. Bądźcie wyrozumiali, proszę. ;>

Prawdziwy Świat - Rozdział 3 - Posunięcia

Przed przeczytaniem tego, proszę zobacz jeszcze raz końcówkę poprzedniego wpisu, ponieważ... W pewnym momencie spaprałam wszystko i teraz to poprawiłam. Historia się nie zmieniła w ogóle, tylko styl pisowni...
Zaczynajmy!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

W zimnych, skostniałych dłoniach pewnej dziewczyny tkwiła delikatna i krucha filiżaneczka, z której parowało wrzące kakao. Filiżanka była już raz stłuczona i pobita, tak samo, jak aktualnie serce tej dziewczyny, która ją trzymała. Jednakże filiżanka pozbierała się jakoś i najwyraźniej dziewczyna tak samo zaczęła się już zbierać.
-Już Ci lepiej? - spytała się filiżankowej dziewczyny inna dziewczyna, siedząca na łóżku obok niej.
-T... tak... - odpowiedziała ta druga.
-Myślałam, że znowu zemdlejesz... - uśmiechnęła się lekko jej towarzyszka - Wrócisz do domu... Nie martw się...
-Nawet nie oto chodzi, wiesz? Ja nie wiem, jak dokładnie tu trafiłam, ani... ani... ani czy mój dom jeszcze w ogóle istnieje!(?)
Druga westchnęła.
-Fionna... ja rozumiem, że Ci jest trudno... Myślisz, że mnie nie!?
Fionna spojrzała na towarzyszkę.
-Przecież jesteś postacią z innego wymiaru, a znalazłaś się w moim! Jak to do ciasnej hybranoidealnotralnej kurki mam to wytłumaczyć!?
-Hyno... mano... Co?
-Sama nie wiem. Tak tylko powiedziałam.
-Ja... ja... nie wiem... To za dużo dla mnie... Przecież moje życie składało się z jedzenia, spania, śmiechu, wypróżniania i walki... tam nie było czasu na problemy... a... A teraz? Teraz już nie wiem. No, bo... Ktoś mnie wymyślił i... i... i ktoś zmyślił mój świat, moje imię, moje wszystko...
-Może nasz świat też zmyślono... Nie uważasz?
-W takim razie... KUPA.
-Łał...
-Co?
-Nie, nie, nic...
Jedna chwila dłużyła się i dłużyła niemiłosiernie...
-Znasz Finn'a? - spytała dziewczyna.
-Finn'a...?
-Tak, Finn'a. - przytaknęła.
-Coś mi świta, ale nie. Nie znam.
-Mchm...
-A co to?
-Raczej "kto". Jest to Twoja męska wersja, taka alternatywa, zasada 63.
-C... co?
Zawsze odważna, silna dziewczyna była teraz krucha i załamana... To wszystko ją przytłoczyło.
-Wiesz, co? Walka ze smokami i trupami jest łatwiejsza, niż to...!
-Tak... ja... ja rozumiem. Psychika boli bardziej...
Kotka dziewczyny wskoczyła Fionnie na kolana i otarła o nią swoją głowę, a potem resztę ciała. Na ustach Fionny pojawił się krzywy uśmiech, jakby wymuszony... choć nie był... nikt jej tego nie nakazywał... sama to zrobiła. Przytuliła kotka i zaczęła czule głaskać kłębuszkowato zwinięty ogon.
-Wiesz... - zaczęła nagle - Nie zapytałam Ciebie o imię... Więc... jak się nazywasz?
-Jackie. Mów mi Jackie.
-Jackie... tak po prostu?
-Tak. Tak po prostu.
Jackie, autorka postu przyniosła przysmaki, by Fionna mogła się zaprzyjaźnić, z jej kotką, Milenką. Kicia wykonywała najróżniejsze sztuczki. W pewnym momencie przysmaki zniknęły w pociesznym brzuszku kotki.
Wtedy obydwie ucichłyśmy... Przerażającą ciszę przerwał jeszcze bardziej przerażający dźwięk otwieranych drzwi.
-Rodzice! - krzyknęłam.
Fionna spłoszona moim krzykiem stanęła na baczność.
Drzwi wejściowe otworzyły się. Wpierw weszła pierwsza postać, a potem druga. To byli moi rodzice.
-Jesteśmy! - zaświergotała mama.
-Hej... - przywitałam się.
Nie minęła sekundka, a już czułam się spalona... Mama zobaczywszy moje zakłopotanie przybrała ten swój wyraz twarzy.
-Misiu... coś się stało?
-N... tak... Otóż... zapomniałam się spytać czy nowa koleżanka może u nas spać.
-Nowa koleżanka? - zainteresował się ojciec. - A jak ma na imię?
-Vanessa - odpowiedziałam - Vanessa! Choć! - zawołałam "Vanessę" - Choć, proszę... - dodałam szeptem.
Fionna wygramoliła się z mojego pokoju i onieśmielona rzekła:
-Dzień dobry.
-To Ty jesteś Vanessa? - spytał dla upewnienia tata.
Fionna spojrzała na mnie z zakłopotaniem. Jak najmniejszym ruchem pokazałam jej na tak.
-T... tak, proszę pana. Mam na imię Vanessa. To cała ja. Heheheh... - zaśmiała się niepokojącym głosem.
Przez chwilę poczułam się, jak Elliott podczas ukrywania kosmity znanego pod imieniem "E.T".
-Misiu... a czy ona nie miała na imię Fionna? - spytała mama.
Zamarłam. Skąd ona to wie!? Całe życie przeleciało mi przed oczami. Gdyby nie to, pewnie nie wiedziałabym, dlaczego tak się stało. Czas zatrzymał się na jednym obrazie. Niegdyś opowiadałam mojej matuli o PNP, ale myślałam, że nie słuchała. Ponieważ było to dosyć dawno, moja mama nie musiała tego dokładnie pamiętać.
-Dlaczego tak uważasz?
-Bo coś mi kiedyś o kimś takim mówiłaś i zdjęcia pokazywałaś...
Tak na prawdę pokazywałam cosplay'e i rysunki, ale ok...
-Tak, ale to było dawno, a Vanessa jest nowa.
-Ale ja jestem całkowicie przekonana, że wyglądała zupełnie, jak Twoja nowa koleżanka!
-Miały te same ciuchy, to prawda... Ale nie były tymi samymi osobami.
-No, dobrze. Chcecie coś zjeść? - podejrzliwą mamę zastąpiła dobra gospodyni.
-Tak. - odpowiedziałam.
-Aham... - uśmiechnęła się Fionna.
-Wróciliśmy z zakupów, więc się zastanówcie, a składniki na pewno będą w lodówce. - powiedział tata.
-Ale Vanessa może nocować?
-Nie lubimy spontaniczności, ale jeżeli rodzice jej pozwalają i ma wszystkie rzeczy potrzebne, to dobrze. - odpowiedziała mama.
Moje szczęście, że był piątek, że mama była w świetnym humorze, że nie chciała sprawdzić niczego! Moje szczęście!
Wszystko przebiegało pomyślnie: Fionna miała gdzie spać, miała w czym (pożyczyłam jej), miała, co jeść i ogółem była szczęśliwa, a rodzice nie wyglądali na zbyt podejrzliwych. Zasnęła bardzo szybko, a spała głębokim, twardym snem. Ja miałam na odwrót... Spałam płytko, a zanim zasnęłam minęło wiele czasu na rozmyślaniu... Mamy dwa dni na odnalezienie jej domu. Nikt nie może się dowiedzieć, kim jest na prawdę. Ale... rodzice? Przyjaciele? Przecież kumple wiedzą, jak wygląda Fionna z PNP. Rodzice prędzej czy później też odgadną prawdę. A może kłopot sam się rozwiąże? Może to oni przyjdą po nią? A co, jak nie? Co, jeżeli nie dostaniemy się do jej świata? Gdzie będzie mieszkać? A może ten świat nie istnieje? A może to wszystko, to jeden zły, choć jednakże piękny sen? Teraz nie myśl o tym... Po prostu zapomnij i śpij... jutro też jest dzień. To, co przyniesie, to już inna sprawa i w większości... zależy od Ciebie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Prosiłabym o sugestie, co powinnam zmienić oraz opinie. ;)
Teraz kolejne pół roku czekamy na Rozdział nr. 4. xD

piątek, 6 grudnia 2013

Prawdziwy Świat - Rozdział 2 - Amnezja

Pewnego dnia czternastoletnia dziewczynka wracała ze szkoły.
-<*Kolejny nudny dzień... >- pomyślała - <Nigdy nie ma czegoś nowego, fajnego... Każdy dzień zlewa się z kolejnym... > - zatrzymała się i spojrzała w lewo, potem w prawo i w lewo, po czym przeszła przez ulicę - <Może pójdę parkiem?> - spytała w myślach - To zawsze jakaś zmiana - zadrwiła już mówiąc na głos.
Szła parkiem spoglądając na drzewa i ptaki. Czułą ciepło, które świeciło na jej twarz.
-Wygląda na to, że nic się dzisiaj nie wydarzy...
Nie miała racji. Nagle oślepiło ją okropnie jasne światło.
-Co do... !? - krzyknęła.
Osłoniła twarz rękami i zrobiła krok na przód usiłując spojrzeć na źródło światła. Nagle jasność ustała. Teraz widziała dokładne źródło światła. Spojrzała na nie przerażona. Zauważyła, że coś "wychodzi" z tego źródła i upada na ziemię. Światło zniknęło. Stała przez chwilę w milczeniu. Spojrzała na postać, która leżała na brzuchu. Zobaczyła, że postać ta ma czapkę królika, zielony plecak, błękitną koszulkę i krótką, granatową spódniczkę.Po chwili zaczęła biec. Dobiegła do postaci.
-Czy to...? - zaczęła.
-To nie możliwe... - wyszeptała, po czym zaczęła biec w stronę postaci.
Nagle postać spojrzała na nią. Dziewczynę przeszył strach. Jednak po chwili postać ponownie leżała. Dziewczyna niepewnie ruszyła na przód.
Przewróciła postać na plecy. Była to dziewczyna, miała niebieskie oczy, wyglądała na czternaście lat. Z czapki wystawał długi blond kosmyk. Z kącika ust płynęła krew.
-Ale jak to możliwe...? Co ona tu w ogóle robi? - dziewczyna pytała się sama siebie - Fionna... Skąd się tu wzięłaś?
Rozejrzała się.
-Oby to był sen - zaczęła się szczypać, ale nic nie czuła - Niech to! Dobrze, że nikt o tej porze tędy nie przechodzi...
Zaczęła się zastanawiać:
-Wygląda, jak Fionna, a jednocześnie nie jak ona... Jest... Za mało "kreskówkowa"...
Złapała za komórkę. Trzęsły jej się ręce. Zadzwoniła pod zapamiętany numer na taksówkę. Wzięła Fionnę za ręce i starał się ją ciągnąć uliczkami, w których nie było ludzi. Na szczęście nic jej nie uszkodziła pod czas tej "wycieczki". Wepchnęła ją do taksówki, po czym sama do niej weszła.
-Gdzie zawieść? - spytał śniady, grubszy mężczyzna siedzący za kierownicą.
-Proszę na ______________________**, dobrze?
-Dobrze.
Chwilę jechali w ciszy, kiedy nagle otyły mężczyzna spytał:
-Czy... Twoja koleżanka żyje?
-Tak żyje... tylko była trochę zmęczona... Niech się Pan nie martwi.
-No dobrze.
Dojechali na miejsce.
-25 się należy.
-Przepraszam, ale mam tylko 20... Mogę wejść do domu po te 5 złotych?
-Ale zostaw koleżankę. Muszę mieć pewność, że wrócisz.
-Zakładnik?
-Powiedzmy. Masz 5 minut.
Dziewczyna weszła na górę, przebiegła obok swojego kota, wzięła portfel i wyjęła z niego 5 złotych, po czym zeszła na dół.
-Proszę. - dała pieniądze.
-Dziękuję. Miłego dnia.
-Miłego dnia!
-A! I jeszcze coś...
-Tak?
-Oby Twoja koleżanka się wyspała. Bo wygląda, jakby umarła. - dokończył szeptem.
-Heeee, hee... - zaśmiała się nerwowo - Naoglądał się Pan za dużo kryminałów...
-Dobrze, więc do widzenia miła panienko!
-Żegnam.
Złapała Fionnę pod boki i wyjęła z samochodu mówiąc:
-Vanessa! Wstawaj! Koniec drogi! - udawała, że budzi Fionnę.
-Fajna czapka. - skomentował taksówkarz.
-Dzięki... - odparła dziewczynka - Vanessa nosi ją zawsze...
Otworzyła drzwi i weszła do klatki. Patrzyła czy taksówkarz odjechał. Jak była pewna, że nikt nie patrzy starała się jak najciszej, a jednocześnie, jak najszybciej wejść na pierwsze piętro.
-<Vanessa?> - pomyślała - <Co mi strzeliło do głowy?>
Weszła do mieszkania i położyła Fionnę na łóżku. Zdjęła plecak. Nałożyła jej na głowę zimny okład i dała swoją dzisiejszą skarpetkę z WF-u. Gdy zauważyła, że Fionna się budzi, zaczęła klepać ją po policzku oraz szturchać i wymawiając jej imię. Pamiętała, że w jednej książce, którą czytała najlepiej jest wymawiać imię osoby, która zemdlała, żeby się przebudziła. Po chwili Fionna otworzyła oczy.
-Co? Gdzie? Kto? - zaczęła - Gdzie ja jestem? - spytała - Co to za miejsce? Kim ja jestem? Kim Ty jesteś!? - wykrzyknęła.
-Spokojnie. Jestem tu by Ci pomóc. - zapewniła dziewczyna - Jesteś teraz w moim domu. W miejscu jak na razie najbezpieczniejszym. Powiedz mi, co pamiętasz.
-Czemu mam Ci cokolwiek mówić? Skąd mam wiedzieć, że nie wykorzystasz tego przeciwko mnie? - spytała podejrzliwie Fionna.
-Dobrze myślisz. - pochwaliła - Jednak nielogicznie. Otóż ja jestem jedyną osobą, której możesz zaufać w tej chwili. Musisz mi uwierzyć. Więc... Co pamiętasz? - powtórzyła pytanie.
-Em... Nic. Chyba...
-Fionna...
W tej chwili do pokoju wszedł kot dziewczyny. Miauknął.
-Hej, Kitulku! - powiedziała dziewczyna - Wybacz. Już Ci daję jedzenie. - rzekła przepraszająco - Nie ruszaj się stąd. - zwróciła się do Fionny.
-Kot... - szepnęła Fionna do siebie, gdy dziewczyna wychodziła z pokoju.
Gdy wróciła, Fionna zaczęła mówić:
-Coś sobie przypominam...
-Tak?
-Ten kot... - zaczęła - ...coś mi się kojarzy...
-Ech... - westchnęła dziewczyna - Mówi Ci coś słowo Cake?
-Em... niech pomyślę... Tak! Skąd to wiedziałaś?
-Trudno to będzie wyjaśnić...
-Dlaczego?
-Nawet nie wiesz, kim jesteś... prawda?
-No... niezbyt... Wiem, że mam na imię Fionna, ponieważ tak się do mnie zwracasz.
-Tak... Może... Może lepiej będzie, jak Ci to po prostu pokażę...
Odpaliła komputer i weszła w przeglądarkę, gdy tylko komputer był w gotowości do serfowania. Robiła to codziennie, więc jakby komputer mógł mówić, powiedziałby, że to nie jest żadna różnica. W znanej wyszukiwarce "Google" wpisała hasło "pora na przygodę fionna". Nie minęła sekunda, a pojawiło się mnóstwo linków. "Który wybrać?". Klikała po kolei w każdy następny pokazując Fionnie kreskówkowe zdjęcia, opowiadania, filmy, animacje, gry, przy tym samym tłumacząc jej wszystko i wypytując czy coś takiego pamięta. Pamiętała wszystko.
-Ale... To oznacza... Że jestem w kreskówce? - powiedziała zrozpaczona.
-Ech... Najwyraźniej... - odrzekła dziewczyna.
-Ale... Jak to się stało...?
-Nie wiem... Być może istnieje wymiar, w którym wszystko, co wymyślimy trafia tam. To my kierujemy losami postaci, którą stworzyliśmy. Najprawdopodobniej (o ile taki wymiar istnieje) Ty pochodzisz właśnie z niego.
-Co...? - do jej oczu napłynęły łzy.
-Mhm.
-Ale... Ale teraz jestem w świecie realnym? - powiedziała z nadzieją w głosie.
Wiem, że nie powinnam była tego mówić... ale powiedziałam... musiałam... choć sama nie byłam i wciąż nie jestem pewna czy to prawda, wierzę w to...
-Kto wie? - wzruszyła ramionami nastolatka. - Może to też jest świat wymyślony, ale postaci, które nas wymyśliły mają mniej wybujałą wyobraźnię? Nikt tego nie wie. - zamknęła oczy.
-Czyli... - dziewczyna nagle przygryzła wargę. Bała się, że zaraz zrobi coś głupiego, jak to miała w zwyczaju każda z postaci PnP. - Czyli my jesteśmy zamknięci w wyobraźni!? - podeszła do okna. Zaczęła drzeć się na cały głos i pukać w szybę. - Ale jak!? Nie zgadzam się! Ja nie! Chcę wyjść z tego pudełka!
Jakiś chłopiec, który bujał się na huśtawce zaczął się na nią patrzyć jak na wariatkę. W sumie... każdy by się na nią tak spojrzał, gdyby nie znał PnP... nawet ja. Fionna zaczęła lizać szybę robiąc przy tym najdziwniejsze miny, jakie tylko mogła. Dziewczyna natychmiast złapała ją za buzię, żeby już nie krzyczała oraz za barki i położyła na łóżku usiłując ją uspokoić. Nie było to łatwe...

W tym samym czasie...

W krainie Ooo panowała noc. Wszędzie światła były już zgaszone... Jedynie w Słodkim Królestwie... w wieży, w pokoju Balonowego Księcia paliła się lampka nocna. 
-Dlaczego dałem jej odejść!? - pytał się sam siebie Balonowy Książę.
Usiadł w kącie i złapał się za uszy. Ciągnął je, jakby próbując się samemu ukarać. Najwyraźniej nie wpadł na żaden inny, lepszy pomysł wymierzania sobie kary. Np.: Nie jedzenie słodyczy przez tydzień? Chociaż nie... Taką karę się daje małym dzieciom, które zrobiły coś niedobrego, jak nie zjedzenie śniadania czy zabranie rysunku Marysi, a nie Księciu, dla którego słodycze, to życiodajne bóstwo... Nie ważne... Nagle do pokoju wszedł Pan Jednorożek. Podszedł najciszej, jak mógł. Słychać było tupot kopyt, pomimo, iż się starał, jednak Balonowy Książę nie usłyszał tego. Dopiero, gdy Pan Jednorożek szturchnął go pyszczkiem, Balonowy Książę zauważył, że jego przyjaciel stoi przed nim i próbuje go wesprzeć.
-Co ja zrobiłem...? -  powiedział.
Jednorożek tylko przytulił pysk do twarzy Balonowego Księcia.
-Co my zrobimy...? Co my teraz zrobimy?


*<> - oznacza myśl
**informacje ukryte

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Fionna i Cake (Komiks) - Rozdział 1/6 (Napisy PL)









Ekipa tłumacząca:
Zesk77 - tłumacz
Tajemniczy Obywatel - korektor
Krzysiekgt - edytor
MarcyTheQuinn - drugi tłumacz
Velcos - sponsor
Ren13 - poszukiwacz
Vistuś .3. - trzeci tłumacz
Zgoda na wstawienie tego oraz pozostałych rozdziałów dzięki: Zesk77.
Wszystkie te osoby znajdziecie na: http://pl.pora-na-przygode.wikia.com/wiki/Pora_na_Przygod%C4%99!_Wiki

środa, 7 sierpnia 2013

Prawdziwy Świat - Rozdział 1 - Portal

Był ciepły, letni dzień. Fionna wstała wyspana i wypoczęta. Spojrzała na łóżko Cake. Kotka już nie spała. Nałożyła kapcie i poszła do kuchni. Ujrzała tam Cake i BMO robiących śniadanie.
-Cake, - zaczęła Fionna - wcześnie dziś wstałaś.
-Och wreszcie! - wykrzyknęła siostra. - Szybko! Jedz śniadanie i lecimy! - Cake rozciągnęła ręce i posadziła dziewczynę na kanapie.
-Cake'y... coś się stało?
Cake położyła stos jedzenia na talerzu Fionny.
-Nie gadaj, tylko jedz! - poleciła kotka.
-Ale Cake o co...
-Nie gadaj powiedziałam! - przerwała - Nie mamy czasu na bezsensowną paplaninę!
-BMO?
-Zgadzam się z Cake...
-Ale może powiedziałybyście mi o co chodzi? - spytała przeżuwając każdy kolejny kęs.
-Musimy się spieszyć... - powiedział BMO.
Cake pogoniła siostrę. Fionna uznawała, że nowy przepis Pana Jednorożka na "Krewetki zawinięte w Tofu, polane Octem balsamicznym" nie smakują najlepiej. Cake wrzuciła Fionnę i BMO na grzbiet, i zwróciła się twarzą do Słodkiego Królestwa.
-Cake! - krzyknęła zniecierpliwiona Fionna.
-Co? - odpowiedziała Cake.
-Możesz mi wreszcie powiedzieć, o co chodzi!?
-Balonowy Książę nas wezwał. - powiedział BMO.
-Bardzo ważna sprawa! Prosił nas, żebyśmy się pojawiły natychmiastowo. - dokończyła Cake.
-A kiedy Ci to powiedział? - spytała z zaciekawieniem Fionna.
-Dzisiaj rano obudziła mnie miętówka. Dała mi list i bez słowa odeszła. Gdy go przeczytałam, od razu powiedziałam to BMO, a później zaczęłam przyrządzać z nim przepis Pana Jednorożka na "Kurczaka w Cytrynie".
-A to nie były krewetki zawinięte w Tofu, polane Octem balsamicznym!? - wykrzyknęła zdziwiona Fionna.
Obydwie siostry zamilkły.
-Ja myślałem, że to kanapka z miodem, czosnkiem i tuńczykiem... - powiedział BMO.
Chwila ciszy.
-No, nieważne! - Cake przerwała niezręczną ciszę - W każdym bądź razie idziemy do Balonowego Księcia. Ma dla nas misję.
-Dostarczanie wianków z kwiatów Puszyszczanom?
-Tym razem to coś poważniejszego... Zresztą... sama zobaczysz.
Fionna mruknęła coś pod nosem.
Cake w przeciągu dwóch dużych susłów dobiegła do Słodkiego Królestwa. Zdjęła Fionnę i BMO, po czym zmniejszyła się do rozmiarów normalnego (magicznego) kota. Królestwo było pełne Słodyczanów oraz innych humanoidów i stworzeń, także robotów. Byli tam też książęta i królewicze.Wokół królestwa krążyli bananowi strażnicy oraz Strażnicy Królewskiej Obietnicy. Fionna zauważyła Marshall'a Lee oraz Ogniowego Księcia. Balonowy Książe siedział właśnie w wieży i gdy tylko zauważył Fionnę, wykrzyknął:
-Fionna! Cake! Tutaj! Chodźcie!
Marshall pomachał do Fionny. Ona zarumieniła się i uśmiechnęła. Postanowiła odmachać Marshall'owi. Zaraz potem król wampirów popchnął łokciem Ogniowego Księcia. Przy tym odrobinę się poparzył. Ogniowy Książę rozpalił się ogniem. Już chciał "odwdzięczyć" się Marshall'owi soczystym uderzeniem w policzek, kiedy ujrzał Fionnę. Uspokoił się i pomachał. Fionna znowu odmachała. Cake zniecierpliwiona zaciągnęła Fionnę do środka. Oby dwie poszły na wieżę. Zauważyły Księcia na balkonie, patrzył na Słodyczan.
-Bubba? - spytała Fionna niepewnie.
-Och, Fionna! Cake! Jak dobrze, że jesteście! - powiedział Książę odwracając się z uśmiechem i wyciągając do dziewczyn ręce.
-Cześć, Niemowlęca twarzyczko! - wykrzyknęła Cake podekscytowana.
-Jesteście mi potrzebne... Królestwo jest w niebezpieczeństwie... - zmienił ton na poważniejszy.
-Co się stało? - spytała Fionna.
-Chodźcie! - polecił Bubba.
Szli chwilę w podziemiach zamku. Doszli do pewnego pomieszczenia. Balonowy stanął przed nim i powiedział:
-Wejdźcie tam.
Pokój był zasłonięty zasłoną, wydobywało się z niego jasne światło. Fionna i Cake niepewne, weszły do pokoju. Oślepił je blask. Źrenice Cake zwężyły się, a Fionna zasłoniła oczy ręką. Po chwili światło wróciło do normalności. Siostry ujrzały coś podobnego do lustra stworzonego ze światła. Obok niego stał Pan Jednorożek. Cake od razu do niego podbiegła.
-Witaj! - zaczęła - Twój przepis na "Kurczaka w Cytrynie" był przepyszny!
-Powiedziałabym inaczej - mruknęła Fionna podchodząc do Cake i Fionny.
Cake mocno szturchnęła Fionnę łokciem.
-Przestań - syknęła.
Pan Jednorożek powiedział dwa zdania alfabetem Morse'a.
-Co powiedział? - spytała Fionna z zaciekawieniem?
-Że się nie gniewa, ponieważ nie każdemu musi smakować. I... I?
Pan Jednorożek powtórzył.
-I że to był przepis na "Warzywa w Cukrze z Trzciny".
-Ok... - powiedziała Fionna.
-Czym jest ta błyszcząca i świecąca rzecz? - spytała Cake zwracając się do nadchodzącego Księcia.
-Najprawdopodobniej jest to... Nie wiemy. Pewnie portal przenoszący do innego wymiaru.
-Mamy go zniszczyć? - dziewczyna dobrała miecza.
-Nie! Nic z tych rzeczy! - wykrzyknął Książę. Fionna schowała miecz - Nie wiemy, jaką moc ma w sobie ta rzecz! Możliwe, że nas wszystkich zabije.
-Aha... - powiedziała Fionna - Ale co to tak dokładnie jest?
-Moi pomocniczy Słodyczanie robią właśnie testy i zapisują efekty w notesach.
Nastąpiła niezręczna cisza.
-Ym.. Panie? - przerwała ciszę Różowa Pianka.
-Tak, Pianko?
-Skończyliśmy testy. Wiemy, że to portal.
-I?
-I tyle. - powiedziała Laska Cukrowa.
-Dlaczego wiecie tylko tyle!? - wykrzyknął pytająco Balonowy Książę.
-Pan... n... nie, kaz... z... załeś nam robić testy z daleka, nie dotykając portalu... - powiedział niepewnie inny Słodyczanin.
-Ech... - westchnął Książę - Racja. No, Fionno, no, Cake. (...) Więc oto wasze zadanie...
-Sądzę, że Pora na Przygodę, młoda!
-Tak, Cake!
-Zaczekajcie... - powiedział Książę smutnym, poważnym tonem - Zadanie to wymaga wielkiego poświęcenia... Z Waszej strony. - siostry spojrzały po sobie - Słodkie Królestwo było już nie raz w opałach, ale te są najgorsze... Nie wiemy, co się stanie, gdy zniszczymy portal, jak się tu pojawił ani nawet jak go zniszczyć. Jednak jest jedno rozwiązanie... Ktoś musiałby wejść do portalu i go zamknąć... Jednak wtedy już nie wróci... Nie wiadomo, gdzie też się przeniesie...
-I chcesz, żebyśmy to my... - zaczęła Fionna.
-Tam weszły? - dokończył Książę - Tak. Właśnie...
-Chciałabym - zaczęła Cake - powiedzieć, że jesteś strasznym lamusem i nie zamierzamy z Fionną wcho...
-Nie, Cake! Czekaj... - powiedziała Fionna i wzięła Cake ze sobą.
-Co? - spytała Cake z pretensjami w głosie.
-Wiesz, Cake... Powinnyśmy przyjąć zadanie...
-Mówisz tak tylko ze względów na niego! - Cake wskazała łapą na Balonowego Księcia.
-Nie, Cake! Chodzi o to, że... Obiecałyśmy wszystkich chronić... Obiecywałyśmy sobie, że przyjmiemy każde zadanie... Że nic nam nie przeszkodzi w dojściu do celu...
-Ja nie wchodzę do żadnego portalu!
-Och, Cake! Obiecałyśmy! Jeżeli to będzie nasz koniec... To zginiemy razem!
-Chcę jeszcze poznać lepiej Pana Jednorożka! Ty też powinnaś zostać!
-Och, Cake! Proszę! Zawsze wszystko robiłyśmy razem! To Ty jesteś tą, która mnie wspiera! Bez Ciebie... Jestem nikim... Potrzebuję Cię Cake... Proszę...
-Schlebiasz mi, ale nie!
-Ech... Ok... Jednak posłuchaj... Jeżeli Kraina Ooo przestanie istnieć, wtedy Słodkie Królestwo także przestanie istnieć, a gdy Słodkie Królestwo przestanie istnieć, Pan Jednorożek wraz z nim... Wszyscy Słodyczanie, każdy kwiat, zwierz... Wszystko przestanie istnieć. I to będzie tylko i wyłącznie Twoja wina!
-Nie przesadzaj!
-Dobrze... Skoro tak... Ja idę sama uratować świat! - Fionna zwróciła się do Księcia.
Obróciła się w stronę portalu i zaczęła zmierzać w jego stronę pewna siebie.
-Fionna, czekaj! - wykrzyknęła Cake w ostatniej chwili - pójdę tam z Tobą.
-Dzięki, Cake. Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz!
-Ale czy mogę jeszcze pożegnać się z Panem Jednorożkiem? - spytała kotka błagalnym tonem.
-Pewnie, Cake. Co zechcesz.
Cake podbiegła do Pana Jednorożka.
-Wiesz... To nasze ostatnie spotkanie, więc... Chciałam się tylko pożegnać...
Pan Jednorożek przytulił Cake i pożegnał się z nią w języku Morse'a. Cake poleciały łzy. Kotka podbiegła do siostry.
-Możemy iść.
-Jesteś gotowa? - spytała Fionna.
Cake ostatni raz spojrzała na Pana Jednorożka.
-Tak, gotowa. - powiedziała ze sztucznym uśmiechem, ze łzami w oczach i spuszczonym uszami.
-Cake... Jeżeli nie chcesz... To nie musisz...
-Nie, chcę. Zrobię to z Tobą.
-Cake... Na pewno?
-Na pewno. - Cake spróbowała stłumić w sobie łzy.
-Ok... - powiedziała niepewnie Fionna - To ruszamy...
Dziewczyny zaczęły iść w stronę portalu. Nie spieszyły się. Fionna co chwilę zerkała na Cake, ale Cake na Fionnę ani razu. Szła wciąż ze spuszczoną głową. Fionna wiedziała, że robi źle... W pewnym momencie Cake zaczęła iść wolniej. Gdzieś jakieś 5m od portalu.
-Och, Cake! Nie mogę! - wykrzyknęła Fionna z poddenerwowania - Musisz tu zostać! Musisz... - powiedziała już ściszonym głosem - zostać przy Panu Jednorożku...
-Nie, młoda! Muszę być przy Tobie! Już po prostu... taka jest kolei rzeczy.
-Nie, Cake'y. Zostań tu. Teraz już rozumiem, dlaczego nie chciałaś iść...
-No, dobrze... Dziękuję, Fionna.
-Jasne Cake'y.
Książę Balonowy zaintrygowany całą sceną, podszedł do Fionny.
-Fionna, naprawdę dziękuję Ci, że postanowiłaś to dla nas zrobić. Jestem całym sercem z Tobą.
-Czy przed odejściem...
-Tak?
-Mogłabym coś jeszcze zrobić?
-Twoje słowa są dla mnie rozkazem.
-Chodźmy na dziedziniec.
Fionna podeszła do grupki Książąt.
-Słuchajcie wszyscy! - wykrzyknął Balonowy Książę z wieży - Nasza przyjaciółka, jak i obrończyni podjęła się wielkiego poświęcenia. Otóż postanowiła uratować nas wszystkich! Wejdzie do tego portalu i go zamknie! Podziękujcie jej, proszę!
Do Fionny podbiegła Cynamoncia, Słoń, Pani Świnka i parę innych Słodyczan.
-Fionno czy to prawda!? - spytał Słoń.
Fionna odwróciła wzrok.
-To prawda. - spojrzała na Słodyczan smutnym wzrokiem.
-Och, Fionna. - ciągnął Słoń - Będę naprawdę za Tobą tęsknić! Gdyby nie Ty, Pani Świnka i ja nie bylibyśmy parą!
Fionna uśmiechnęła się spokojnie. Wszyscy Słodyczanie zaczęli przepraszać, dziękować oraz żegnać się. Do Fionny podszedł Książę Mięśni.
-Fionna - powiedział, po czym ścisnął Fionnę.
-Tak. - powiedziała ledwo Fionna. - Ja Ciebie też - skłamała.
Książę Mięśnie ją puścił, po czym odbiegł usiłując wstrzymać łzy napływające mu do oczu. Jako drugi podszedł Dr. Królewicz.
-Fionna... Dziękuję. Przepraszam, że próbowałem ukraść Księgowidło. Gdy Twoja Cake zachoruje... Ma u mnie badanie i operacje za darmo.
-Dzięki. - powiedziała bez uczuć, ale z uśmiechem.
Podeszli pozostali książęta i królewicze. Żegnali się czule. Obiecywali coś Fionnie. W końcu nadeszła pora na Ogniowego Księcia.
-Fionna... - spojrzał jej w oczy - Będę naprawdę za Tobą tęsknił... Gdyby nie Ty, nigdy bym się nie zaczął stawać dobry... Ale teraz kto mnie będzie podtrzymywał, jak nie Ty?
-Wystarczy, że o mnie pomyślisz. Przypomnisz sobie wszystko. Wtedy na pewno nigdy nie będziesz zły! Ale przede wszystkim... Nie słuchaj Marshall'a. - uśmiechnęła się.
-Tak...
Mało brakowało do pocałunku, jednakże...
-Fionna! - krzyknął Balonowy Książę - Proszę, pospiesz się! Moc portalu niewiarygodnie mocno podskoczyła!
-Żegnaj... - przytulił dziewczynę.
-Żegnaj... - odwzajemniła uścisk, ale szybko go puściła przez gorąc, który odczuła, aż za dobrze.
Marshall Lee podleciał niepewnie, powoli. Zaczął drapać się po głowie. Na jego twarzy malowało się zakłopotanie.
-No... To cześć. - powiedział.
-I tyle? - spytała zdziwiona Fionna - Wiesz... Nie będzie to skromne, ale liczyłam, że chociaż się ze mną pożegnasz, jak przyjaciel... Widzę, że liczyłam na zbyt wiele... - odwróciła się - Cześć! - zaczęła odchodzić.
Marshall był zakłopotany. Przez swoje całe życie, jeszcze nigdy tak się nie czuł. Nim się obejrzał, a dziewczyna zniknęła mu z oczu. Szła przez korytarz, prosto w stronę portalu. Doszła do pokoju. Gdy weszła, blask oślepił ją ponownie. Tym razem na dłużej.
-Fionna. Masz jeszcze jakieś życzenie? - spytał Książę.
-Nie. Ale moje poprzednie życzenie nie zostało zakończone.
-Tak... Oczywiście... - powiedział z zakłopotaniem Bubba.
Fionna podeszła do Cake i Pana Jednorożka.
-Cake?
-Tak?
-Dbaj o Ooo. I pilnuj Pana Jednorożka! - uśmiechnęła się - Takiego faceta nie spotyka się codziennie - dodała szeptem.
-Tak, wiem.
-Panie Jednorożku... Mam nadzieję, że moja Cake będzie przy Tobie bezpieczna!
Pan Jednorożek odpowiedział jej coś w języku Morse'a.
-Co on powiedział? - wyszeptała Fionna.
-Mówi, że się nie nim nie zawiedziesz! - powiedziała Cake.
-Och, Cake'y! - siostry przytuliły się - Naprawdę będę tęsknić... - z oczu spłynęła jej łza.
-Na pewno mam z Tobą nie iść? - spytała niepewnie Cake, wycierając łzę.
-Na pewno. Jedna osoba wystarczy.
Fionna spojrzała na Balonowego Księcia.
-Czyli to już koniec...?
-To zależy już tylko i wyłącznie od Ciebie.
-Tak... Racja...
-Jednak czekaj...

***
Tym czasem na dziedzińcu.

-Ale, stary! Niby co ja miałem jej powiedzieć!? - mówił Marshall.
-No... Nie wiem. Może, że ją lubisz, będziesz za nią tęsknić, dziękujesz jej, że była, że była Twoją Bro? - odpowiedział Ogniowy Książę.
-Em... Ale dlaczego?
-W odróżnieniu od NIEKTÓRYCH, my mamy uczucia. Potrzebujemy takich słów! Szczególnie, gdy przechodzimy trudny okres.
-No, ale...
-Jak sądzisz, co powinieneś teraz zrobić?
-Musimy ją zatrzymać.
Zaczęli biec w poszukiwaniu portalu oraz Fionny.

***
Wracamy do Fionny.

-O co chodzi? - spytała Fionna.
Balonowy Książę podbiegł do Fionny, zbliżył się i spojrzał jej w oczy. Fionna poczuła się magicznie.
-Jestem naprawdę szczęśliwy, że to dla nas robisz... - powiedział.
-Szczęśliwy? Bo odchodzę? Bo znikam?
-Nie o to mi chodzi... - zaprzeczył - Raczej chodziło mi o to, że jestem Ci wdzięczny - naprostował.
Był już teraz niebezpiecznie blisko. Fionna z trudem odwróciła głowę w gniewie.
-Lepiej już zamknę ten portal. - powiedziała z zamkniętymi oczami.
-Tak. - odchrząknął - Idź.
Fionna była już blisko. Od nowego życia (albo i śmierci) dzieliło ją tylko parę kroków. Cake odwróciła wzrok i wtuliła się w Pana Jednorożka, a on przykrył ją kopytem. Gdy Fionna była już jedną nogą w portalu, do pokoju wparowali Marshall Lee i Ognisty Książę.
-Czekaj! - krzyknęli. Niestety za późno. Fionna zdążyła już wejść cała do portalu, zamknąć go i przejść na drugą stronę.
Gdy portal został zamknięty, wybuchł światłem i dźwiękiem. Wszyscy upadli.
-Niech to! - powiedział zdenerwowany Ognisty Książę.
-Nie zdążyliśmy... - powiedział zawiedziony Marshall.
-Niestety...
-Nie zdążyłem powiedzieć jej tej jednej ważnej rzeczy... - Marshall spuścił głowę.
Cake spojrzała na wampira tak, jakby patrzyła na kocimiętkę.
-Słyszałeś? - spytała Pana Jednorożka.
Odpowiedział na "Tak".
-Już wolałem zginąć. - powiedział Ogniowy Książę.
-Dzięki, Balkonowy! - powiedział Marshall.
-Ale ja... - zaczął Bubba.
-Wiesz, co? - przerwała mu Cake zdenerwowana - Myślałam, że jesteś kimś naprawdę. - wzięła BMO na plecy - Wychodzi, że jesteś nikim. - BMO pokazał pikselowy język Balonowemu.
-Ale...
Obok Księcia przeszedł Pan Jednorożek. Tak, jak reszta wychodząc rzucił jakieś nie miłe słowo w języku Morse'a, zadarł głowę i odszedł. Książę Balonowy został sam.
-Ech... Co ja zrobiłem? - spytał się sam siebie szeptem.

***
Tymczasem...

Portal otworzył się z drugiej strony. Z niego wypadła Fionna. Upadła na twarz. Miała rozciętą wargę, a z kącika ust spływała krew. Poczuła ciepło na plecach oraz zapach świeżego powietrza.Podniosła się ledwo na rękach. Zobaczyła oświetlone drzewa, trawę, kafelki, marmur. Widziała wszystko przez zamazaną soczewkę. Ostatnie, co ujrzała, to postać biegnącą w jej stronę.